Pomoc w przeprowadzce, bliskiej kuzynce
Moja kuzynka potrzebowała przeprowadzki, gdyż kończyła się jej umowa najmu, ale nie bardzo wiedziała, dokąd zabrać swoją rodzinę. Marzeniem ich było mieć swój, choćby mały domek, ale przyszłość nie rysowała się tak kolorowo. Wiadomo, nie tu to gdzieś indziej, ważne żeby było za co kupić domek, albo przynajmniej jakieś lokum. Miałam zgłosić się do pomocy, tak też postanowiłam uczynić. Wchodząc do przedsionka zauważyłam sterty spakowanych kartonów, a na każdym z nich napis, do jakiego pomieszczenia będą miały zostać wniesione. Tak, to bardzo dobry plan działania, ale okazuje się że nawet w najmniejszym mieszkaniu, czy choćby pokoju. Zawsze znajdzie się tyle gratów, że wystarczyłoby do obdarowania co najmniej jednej wioski. Co za złe czasu nastały, epoka materializmu i posiadania całej fury zbędnych, ale uznawanych za niezbędne rzeczy. Ja też, tak mam. Bibeloty, potrzebne kartki na zapas, notesy, długopisy, ale to akurat zajmuje mało miejsca, co innego kubki, kubeczki, talerzyki, filiżanki. Wiadomo, różne na różne okazje i ładnie to zresztą wygląda na stale, kiedy wokół wielu gości.